sobota, 19 października 2013

Rozdział 14- Ach ta dzisiejsza młodzież...

Witam, witam! 
Przed wami kolejny rozdział, choć muszę przyznać, że nie jestem zbytnio z niego zadowolona :/
Cały tydzień miałam zawalony i dopiero wczoraj w pośpiechu udało mi się to napisać. Mam jednak nadzieję, że nie będziecie zbytnio krytyczni ;)
Pozdrawiam,
Misia :D

Przymykam oczy, delektując się chwilą, gdy nagle słyszę jakiś przytłumiony hałas dobywający się z dołu. Chwilowo nasłuchuję w ciszy, po czym ignoruję to, gdy hałas się nie powtarza. W końcu jesteśmy sami w domu, więc kto miałby się tam niby znaleźć? Powracam do głaskania Roberta po głowie, dziwiąc się miękkiej strukturze jego kosmyków. Przyjemnie łaskoczą moją skórę, gdy przemieszczają się między moimi palcami.
Chłopak mruczy z zadowolenia, kiedy specjalnie przejeżdżam paznokciami po skórze jego głowy. Uśmiecham się sama do siebie i ponawiam ten ruch, co tym razem sprawia, że ten jeszcze bardziej wtula się w moją klatkę piersiową, nosem trącając moją pierś. Cichy chichot opuszcza moje usta, jednak nie zaprzestaję drapania go. W końcu chyba stwierdzając, że jest mi coś dłużny, przesuwa się nieco do przodu i z zamkniętymi oczyma chwyta mój sutek w usta, ssąc go delikatnie. Tym razem jęczę, czując przyjemne prądy rozchodzące się po całym moim ciele. Chwytam jego twarz w dłonie i przyciągam go do pocałunku. Ledwie muskam jego usta swoimi, gdy...
-Cholera!- słyszę syk. Nieruchomieję. Nadal przytrzymując twarz Roberta milimetry od swojej, spoglądam w stronę drzwi. Klamka opada w dół i nagle do pokoju wchodzi moja matka.- Kris, czy ty...?- milknie jednak, gdy spogląda w stronę łóżka.
-Pani Jules?!- chłopak niemal piszczy i starając się zakryć, upada na ziemię z kołdrą.
Moja matka obraca się do nas plecami cała czerwona na twarzy. Ja nie jestem gorsza. Rumieniec pali moje policzki. Wyskakuję więc szybko z łóżka i narzucam na siebie koszulę Roberta, która-dzięki Bogu-dosięga niemal moich kolan. Udaje mi się jeszcze spojrzeć na chłopaka, który masując swoje plecy, jednocześnie próbuje owinąć wokół siebie kołdrę.
-Umm... Mamo, mieliście być u cioci?- brzmi to bardziej jak pytanie, lecz teraz to nie jest ważne.
Najważniejsze, dlaczego ona się tutaj, do cholery, znalazła?!
Moja matka spogląda przez ramię i zauważając, że nasz ubiór jest w miarę odpowiedni, odwraca się. Widać, że sama nie wie, co ma powiedzieć. Denerwuje się tak samo jak ja i Rob. A przede wszystkim jest równie zawstydzona.
-Yyy... Tak, jesteśmy u cioci. Tylko cofnęłam się, bo zapomniałam dokumentów i... Przepraszam, naprawdę nie wiedziałam, że zastanę was w... w takim momencie- spogląda to na mnie, to na Roberta, który ucieka wzrokiem zażenowany całą tą sytuacją.- Mam tylko nadzieję, że odpowiednio się zabezpieczyliście- dodaje, tym razem całkowicie zwracając uwagę na moją osobę.
Spuszczam głowę, z zaciekawieniem oglądając panele podłogowe w moim pokoju. Nie potrafię jakoś spojrzeć jej w oczy, po tym jak nas przyłapała. Nieśmiało kiwam więc głową, mając nadzieję, że zauważy to lekkie skinienie. Bawiąc się końcami koszuli, czekam, aż ktoś się odezwie, jednak długa, niezręczna cisza sprawia, że niemal wariuję. Nienawidzę być w takich sytuacjach.
-Mamo, ja...- zaczynam niepewnie, podnosząc wzrok.
Ucisza mnie, unosząc dłoń. Milknę więc posłusznie, czekając.
-Kristen, jesteś pełnoletnia. Możesz robić, co chcesz. Nawet jeżeli chodzi... chodzi o to- wzdycha, po czym zauważam w jej oczach łzy.
Mieszam się nieco, nie wiedząc, co zrobiłam źle.
-Jesteś zawiedziona?- chrypię, czując, że sama zaraz się rozpłaczę, jeśli przytaknie.
Ta jednak przeczy, kręcąc energicznie głową. Wydaje mi się, że chce w ten sposób powstrzymać łzy, które jednak zaczęły spływać po jej- wciąż zarumienionych- policzkach.
-Ja po prostu... Skarbie, nie mogę uwierzyć w to, że jesteś już dorosła. To tak szybko się potoczyło. Jeszcze pamiętam, jak biegałaś po domu w pieluchach, krzycząc, że się posiusiałaś...-kończy, ignorując moje nieme sprzeciwy.
Chichot Roberta dociera do mnie, co sprawia, że rumienię się ponownie.
-Mamo, ja wiem, że Cię to wzrusza, ale mogłabyś nie opowiadać takich rzeczy przy moim chłopaku? Zawstydzasz mnie- mówię szeptem.
Spogląda mi przez ramię w stronę Roberta i uśmiecha się do niego ciepło. Ja również spoglądam w jego stronę. Gasi świeczki poustawiane niemal w całym pokoju. Najwyraźniej się już rozluźnił. Widząc to, na mojej twarzy pojawia się również uśmiech, tyle że pełen czułości i miłości do niego.
-Postarał się, co?- słyszę ciche pytanie.
Patrzę na matkę i przytakuję, szczerząc się niemal jak idiotka. Nie potrafię ukryć przed nią tego, jaka jestem szczęśliwa. Pragnę się tym dzielić ze wszystkimi, obdarzać ich tym moim szczęściem.
-Bardzo- odpowiadam również szeptem.
-Podobało Ci się chociaż?
Moje oczy robią się wielkie. Nigdy nie spodziewałabym się, że moja własna matka może mnie zapytać o coś takiego.
-Mamo...- mówię z zażenowaniem, na powrót czując napływający rumieniec.
Jej głośny śmiech wypełnia mój pokój. Robert patrzy w naszą stronę zainteresowany, lecz gdy widzi moje policzki, uśmiecha się promiennie. W przypływie odwagi podchodzi do nas i obejmuje mnie w pasie. Unoszę głowę, by na niego spojrzeć i otrzymuję czułego całusa w czoło. Kąciki moich ust unoszą się wysoko. Uwielbiam takie chwile. Czując się bezpiecznie, wtulam się jeszcze bardziej w jego bok.
-Nie będę wam już przeszkadzać. Wracamy jutro. Będziemy koło południa, więc wtedy bądźcie ubrani, bo nie wiem, czy John byłby taki wyrozumiały- puszcza nam oczko, a ja słyszę, jak Robert przełyka przerażony tą wizją.- W naszej łazience znajduje się pudełko prezerwatyw, gdyby wam zabrakło... Hmm... No to chyba wszystko... Nie narozrabiajcie za bardzo dzieciaki- ściska Roberta, po czym przytula mnie przez dłuższą chwilę. Gdy się odsuwa, w oczach ponownie ma łzy.- Już dorosła... Jak ten czas szybko leci...- mówi nieco piskliwym głosem, więc wiem, że jeszcze chwila a rozpłacze się całkowicie.
Obracam więc ją i wyprowadzam z pokoju, mając nadzieję, że to pomoże. I działa. Wywołuje to u niej głośny śmiech przy schodzeniu na dół.
-Idź już, mamo!- wołam, machając jej na pożegnanie.
Kiwa głową z politowaniem, kładąc dłoń na klamce.
-Ach ta dzisiejsza młodzież... Tylko seks im w głowie- wzdycha.
Chwytam poduszkę, która leży na podłodze i rzucam ją w moją matkę. Nie dolatuje jednak do niej, lecz sprawia, że ponownie wybucha śmiechem.
-Jedź do cioci!- sama chichoczę, opierając się o barierkę.
-Już, już... Kto by pomyślał, że mam tak niewyżytą córkę?
Krzyżuję ramiona na piersi, unosząc groźnie brew.
-Mam iść po drugą poduszkę? Tym razem doleci- staram się być poważna, choć kącik moich ust drży.
Moja matka uśmiecha się do mnie szeroko i otwiera w końcu drzwi.
-Bawcie się dobrze!- macha do mnie i wychodzi, zamykając za sobą.
Siadam na podłodze, wypuszczając głośno powietrze. Odchylam głowę i opieram ją o barierkę za mną. Przymykam powieki, by wszystko sobie poukładać. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że dojdzie do takiej sytuacji. Nigdy! Otwieram oczy i widzę wspartego o ścianę Roberta. Uśmiecha się do mnie zawadiacko, co sprawia, że każdy mój mięsień się rozluźnia. Wszystkie sprawy stają się nieważne. Teraz liczy się tylko on. On i ja. My.
Podnoszę się i powoli zbliżam się do niego, obserwując, jak jego uśmiech się poszerza. Gdy docieram do chłopaka, spoglądam na tą nieproszoną kołdrę. Hmm... Szybkim ruchem pociągam ją w dół i opada z szelestem na podłogę, ukazując mi ten upragniony widok. Robert nawet się nie rusza. Wciąż stoi wsparty o ścianę, czekając na to, co zrobię. Oblizuję wyraziście usta, pchając go w stronę łóżka.
-Moja matka mówiła coś o prezerwatywach w łazience, prawda?- mruczę mu do ucha.
Śmieje się radośnie, opadając na łóżko. Unosi się na łokciach, przyglądając mi się, gdy rozpinam guziki niepotrzebnej koszuli.
-Twoja mama miała rację, mówiąc, że jesteś niewyżyta, skarbie- przyciąga mnie do siebie gwałtownie, sprawiając, że ląduję na jego kolanach okrakiem.
Mruczę, po czym całuję go delikatnie.
-Świętą rację...- przyznaję i atakuję jego rozchylone usta.

Głośny śmiech Roberta dźwięczy w moich uszach, a ja pragnę tylko jednego. By nigdy ich nie opuszczał...

5 komentarzy:

  1. Jest super ! Nie wymyśliłabym czegoś takiego ! Nie myślałam że taka sytuacja będzie miała miejsce, ale podoba mi się oby więcej takich niespodzianek . Weny życze :* I zapraszam do mnie
    http://mycrazystorycc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super. Nie bądź aż taka krytyczna w stosunku do siebie. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. hhhahah nie spodziewałam się matki Kristen w domu xD.
    Czekam na kolejne

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały! Skąd Ty czerpiesz te pomysły ?Naprawdę cudowny :)

    OdpowiedzUsuń