Witam, witam!
Przed wami kolejny rozdział, choć muszę przyznać, że nie jestem zbytnio z niego zadowolona :/
Cały tydzień miałam zawalony i dopiero wczoraj w pośpiechu udało mi się to napisać. Mam jednak nadzieję, że nie będziecie zbytnio krytyczni ;)
Pozdrawiam,
Misia :D
Przymykam oczy, delektując
się chwilą, gdy nagle słyszę jakiś przytłumiony hałas
dobywający się z dołu. Chwilowo nasłuchuję w ciszy, po czym
ignoruję to, gdy hałas się nie powtarza. W końcu jesteśmy sami w
domu, więc kto miałby się tam niby znaleźć? Powracam do
głaskania Roberta po głowie, dziwiąc się miękkiej strukturze
jego kosmyków. Przyjemnie łaskoczą moją skórę, gdy
przemieszczają się między moimi palcami.
Chłopak mruczy z
zadowolenia, kiedy specjalnie przejeżdżam paznokciami po skórze
jego głowy. Uśmiecham się sama do siebie i ponawiam ten ruch, co
tym razem sprawia, że ten jeszcze bardziej wtula się w moją klatkę
piersiową, nosem trącając moją pierś. Cichy chichot opuszcza
moje usta, jednak nie zaprzestaję drapania go. W końcu chyba
stwierdzając, że jest mi coś dłużny, przesuwa się nieco do
przodu i z zamkniętymi oczyma chwyta mój sutek w usta, ssąc go
delikatnie. Tym razem jęczę, czując przyjemne prądy rozchodzące
się po całym moim ciele. Chwytam jego twarz w dłonie i przyciągam
go do pocałunku. Ledwie muskam jego usta swoimi, gdy...
-Cholera!- słyszę syk.
Nieruchomieję. Nadal przytrzymując twarz Roberta milimetry od
swojej, spoglądam w stronę drzwi. Klamka opada w dół i nagle do
pokoju wchodzi moja matka.- Kris, czy ty...?- milknie jednak, gdy
spogląda w stronę łóżka.
-Pani Jules?!- chłopak
niemal piszczy i starając się zakryć, upada na ziemię z kołdrą.
Moja matka obraca się do
nas plecami cała czerwona na twarzy. Ja nie jestem gorsza. Rumieniec
pali moje policzki. Wyskakuję więc szybko z łóżka i narzucam na
siebie koszulę Roberta, która-dzięki Bogu-dosięga niemal moich
kolan. Udaje mi się jeszcze spojrzeć na chłopaka, który masując
swoje plecy, jednocześnie próbuje owinąć wokół siebie kołdrę.
-Umm... Mamo, mieliście
być u cioci?- brzmi to bardziej jak pytanie, lecz teraz to nie jest
ważne.
Najważniejsze, dlaczego
ona się tutaj, do cholery, znalazła?!
Moja matka spogląda przez
ramię i zauważając, że nasz ubiór jest w miarę odpowiedni,
odwraca się. Widać, że sama nie wie, co ma powiedzieć. Denerwuje
się tak samo jak ja i Rob. A przede wszystkim jest równie
zawstydzona.
-Yyy... Tak, jesteśmy u
cioci. Tylko cofnęłam się, bo zapomniałam dokumentów i...
Przepraszam, naprawdę nie wiedziałam, że zastanę was w... w takim
momencie- spogląda to na mnie, to na Roberta, który ucieka wzrokiem
zażenowany całą tą sytuacją.- Mam tylko nadzieję, że
odpowiednio się zabezpieczyliście- dodaje, tym razem całkowicie
zwracając uwagę na moją osobę.
Spuszczam głowę, z
zaciekawieniem oglądając panele podłogowe w moim pokoju. Nie
potrafię jakoś spojrzeć jej w oczy, po tym jak nas przyłapała.
Nieśmiało kiwam więc głową, mając nadzieję, że zauważy to
lekkie skinienie. Bawiąc się końcami koszuli, czekam, aż ktoś
się odezwie, jednak długa, niezręczna cisza sprawia, że niemal
wariuję. Nienawidzę być w takich sytuacjach.
-Mamo, ja...- zaczynam
niepewnie, podnosząc wzrok.
Ucisza mnie, unosząc
dłoń. Milknę więc posłusznie, czekając.
-Kristen, jesteś
pełnoletnia. Możesz robić, co chcesz. Nawet jeżeli chodzi...
chodzi o to- wzdycha, po czym zauważam w jej oczach łzy.
Mieszam się nieco, nie
wiedząc, co zrobiłam źle.
-Jesteś zawiedziona?-
chrypię, czując, że sama zaraz się rozpłaczę, jeśli
przytaknie.
Ta jednak przeczy, kręcąc
energicznie głową. Wydaje mi się, że chce w ten sposób
powstrzymać łzy, które jednak zaczęły spływać po jej- wciąż
zarumienionych- policzkach.
-Ja po prostu... Skarbie,
nie mogę uwierzyć w to, że jesteś już dorosła. To tak szybko
się potoczyło. Jeszcze pamiętam, jak biegałaś po domu w
pieluchach, krzycząc, że się posiusiałaś...-kończy, ignorując
moje nieme sprzeciwy.
Chichot Roberta dociera do
mnie, co sprawia, że rumienię się ponownie.
-Mamo, ja wiem, że Cię
to wzrusza, ale mogłabyś nie opowiadać takich rzeczy przy moim
chłopaku? Zawstydzasz mnie- mówię szeptem.
Spogląda mi przez ramię
w stronę Roberta i uśmiecha się do niego ciepło. Ja również
spoglądam w jego stronę. Gasi świeczki poustawiane niemal w całym
pokoju. Najwyraźniej się już rozluźnił. Widząc to, na mojej
twarzy pojawia się również uśmiech, tyle że pełen czułości i
miłości do niego.
-Postarał się, co?-
słyszę ciche pytanie.
Patrzę na matkę i
przytakuję, szczerząc się niemal jak idiotka. Nie potrafię ukryć
przed nią tego, jaka jestem szczęśliwa. Pragnę się tym dzielić
ze wszystkimi, obdarzać ich tym moim szczęściem.
-Bardzo- odpowiadam
również szeptem.
-Podobało Ci się
chociaż?
Moje oczy robią się
wielkie. Nigdy nie spodziewałabym się, że moja własna matka może
mnie zapytać o coś takiego.
-Mamo...- mówię z
zażenowaniem, na powrót czując napływający rumieniec.
Jej głośny śmiech
wypełnia mój pokój. Robert patrzy w naszą stronę zainteresowany,
lecz gdy widzi moje policzki, uśmiecha się promiennie. W przypływie
odwagi podchodzi do nas i obejmuje mnie w pasie. Unoszę głowę, by
na niego spojrzeć i otrzymuję czułego całusa w czoło. Kąciki
moich ust unoszą się wysoko. Uwielbiam takie chwile. Czując się
bezpiecznie, wtulam się jeszcze bardziej w jego bok.
-Nie będę wam już
przeszkadzać. Wracamy jutro. Będziemy koło południa, więc wtedy
bądźcie ubrani, bo nie wiem, czy John byłby taki wyrozumiały-
puszcza nam oczko, a ja słyszę, jak Robert przełyka przerażony tą
wizją.- W naszej łazience znajduje się pudełko prezerwatyw, gdyby
wam zabrakło... Hmm... No to chyba wszystko... Nie narozrabiajcie za
bardzo dzieciaki- ściska Roberta, po czym przytula mnie przez
dłuższą chwilę. Gdy się odsuwa, w oczach ponownie ma łzy.- Już
dorosła... Jak ten czas szybko leci...- mówi nieco piskliwym
głosem, więc wiem, że jeszcze chwila a rozpłacze się całkowicie.
Obracam więc ją i
wyprowadzam z pokoju, mając nadzieję, że to pomoże. I działa.
Wywołuje to u niej głośny śmiech przy schodzeniu na dół.
-Idź już, mamo!- wołam,
machając jej na pożegnanie.
Kiwa głową z
politowaniem, kładąc dłoń na klamce.
-Ach ta dzisiejsza
młodzież... Tylko seks im w głowie- wzdycha.
Chwytam poduszkę, która
leży na podłodze i rzucam ją w moją matkę. Nie dolatuje jednak
do niej, lecz sprawia, że ponownie wybucha śmiechem.
-Jedź do cioci!- sama
chichoczę, opierając się o barierkę.
-Już, już... Kto by
pomyślał, że mam tak niewyżytą córkę?
Krzyżuję ramiona na
piersi, unosząc groźnie brew.
-Mam iść po drugą
poduszkę? Tym razem doleci- staram się być poważna, choć kącik
moich ust drży.
Moja matka uśmiecha się
do mnie szeroko i otwiera w końcu drzwi.
-Bawcie się dobrze!-
macha do mnie i wychodzi, zamykając za sobą.
Siadam na podłodze,
wypuszczając głośno powietrze. Odchylam głowę i opieram ją o
barierkę za mną. Przymykam powieki, by wszystko sobie poukładać.
Nigdy nawet nie przypuszczałam, że dojdzie do takiej sytuacji.
Nigdy! Otwieram oczy i widzę wspartego o ścianę Roberta. Uśmiecha
się do mnie zawadiacko, co sprawia, że każdy mój mięsień się
rozluźnia. Wszystkie sprawy stają się nieważne. Teraz liczy się
tylko on. On i ja. My.
Podnoszę się i powoli
zbliżam się do niego, obserwując, jak jego uśmiech się poszerza.
Gdy docieram do chłopaka, spoglądam na tą nieproszoną kołdrę.
Hmm... Szybkim ruchem pociągam ją w dół i opada z szelestem na
podłogę, ukazując mi ten upragniony widok. Robert nawet się nie
rusza. Wciąż stoi wsparty o ścianę, czekając na to, co zrobię.
Oblizuję wyraziście usta, pchając go w stronę łóżka.
-Moja matka mówiła coś
o prezerwatywach w łazience, prawda?- mruczę mu do ucha.
Śmieje się radośnie,
opadając na łóżko. Unosi się na łokciach, przyglądając mi
się, gdy rozpinam guziki niepotrzebnej koszuli.
-Twoja mama miała rację,
mówiąc, że jesteś niewyżyta, skarbie- przyciąga mnie do siebie
gwałtownie, sprawiając, że ląduję na jego kolanach okrakiem.
Mruczę, po czym całuję
go delikatnie.
-Świętą rację...-
przyznaję i atakuję jego rozchylone usta.
Głośny śmiech Roberta
dźwięczy w moich uszach, a ja pragnę tylko jednego. By nigdy ich
nie opuszczał...
Jest super ! Nie wymyśliłabym czegoś takiego ! Nie myślałam że taka sytuacja będzie miała miejsce, ale podoba mi się oby więcej takich niespodzianek . Weny życze :* I zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://mycrazystorycc.blogspot.com/
Rozdział jest super. Nie bądź aż taka krytyczna w stosunku do siebie. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. hhhahah nie spodziewałam się matki Kristen w domu xD.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne
Cudo!
OdpowiedzUsuńWspaniały! Skąd Ty czerpiesz te pomysły ?Naprawdę cudowny :)
OdpowiedzUsuń