Hej wszystkim!Oto przed Wami dwunasty rozdział.Wiem,że krótki no ale wiecie,szkoła i mało czasu. :)
_WriteAlex_
Ciepłe promienie słoneczne delikatnie ogrzewały moje ciało.Rozgrzane ramiona Rob oplatały moją talię.Mimowolnie się uśmiechnęłam i wróciłam myślami do wczorajszej nocy.
Było idealnie.Tak właśnie wymarzyłam sobie mój pierwszy raz.Zaśmiałam się cichutko,gdyż Robert chuchał mi w twarz.
-Witaj piękna.-rzekł i delikatnie musnął swoimi wargami moje.
-Cześć Skarbie.-oparłam głowę o jego tors i zaczęłam badać fakturę jego skóry.Robert za to,kreślił kółka na moich plecach co przyprawiło mnie o dreszcze.Jednak nie z zimna.To było coś niesamowitego.Nagle szybko zerwałam się z łóżka.Robert miał zdezorientowaną minę a ja byłam sparaliżowana strachem.
-Kotku,zrobiłem coś nie tak?-zapytał drżącym głosem.a ja pokiwałam przecząco głową.
-Rodzice...-to jedno słowo sprawiło,że na ustach mojego kochanka zagościł szeroki uśmiech.Zdziwiona spojrzałam się na niego.
-Cameron o wszystko zadbał i cała twoja rodzinka wyjechała na weekend do jakiejś ciotki.-odetchnęłam z ulgą i opadłam na poduszki.Czułam się zmęczona.Z resztą Robert też wyglądał jakby miał zaraz zasnąć.Odwróciłam się do niego twarzą i przytuliłam.On zrobił to samo i po chwili oddaliśmy się objęciom Morfeusza.
ROBERT(Sen o nim i Kristen):
Serce, w drodze znów.Poruszające się do przodu.Kije i kamienie nie połamią naszych kości.Jesteśmy w aucie na autostradzie.To jest magiczne uczucie którego nie doświadczysz w domu.To jest Twe serce, ono jest żywe.Pompuje krew.I to jest Twoje serce.Pompujące krew.I cały świat gwiżdże.I gwiżdże.Serce, znów w biegu.Napęd jest silny wszędzie.Kije i kamienie nie przyniosą nam zimna.Niebo jest kulą i pasuje tu.To najlepsze uczucie na świecie.Jakby nic nie mogło pójść źle.Jesteś siodłem świata, nie musisz wiedzieć.Ja i moje szczęście to cały wszechświat razem wzięty i razem kochamy się.
KRISTEN(Sen o niej i Michaelu):
Zwykle gryzłam się w język i wstrzymywałam oddech.Nie miałam odwagi, by namieszać i zrobić bałagan.Więc siedziałam cicho, grzecznie przytakując.Chyba zapomniałam o tym, iż miałam wybór.Pozwoliłam ci pchnąć mnie za granicę swojej wytrzymałości.Nic nie znaczyłam, więc na wszystko dałam się nabrać.Gnębiłeś mnie, ale się podniosłam.Już otrzepałam się z kurzu.Słyszysz mój głos, słyszysz ten dźwięk.Jak grzmot, zamierzam wstrząsnąć ziemią.Gnębiłeś mnie, ale się podniosłam.Szykuj się, bo mam dość.Widzę to wszystko, teraz to widzę.Teraz unoszę się jak motyl.Żądląc jak pszczoła, zasłużyłam na uznanie.Przeszłam od zera do mojego własnego bohatera.Znalazłam teraz szczęście.Tak właśnie szczęście.Czuję się lepiej.Bez twojej ingerencji.Mam to na co zasłużyłam.Miłość prawdziwą.A ty zostałeś z niczym.Masz czego chciałeś.Usłyszałeś mój głos,jakby ryk lwa.Odważyłam się sprzeciw stawić.Jestem już silna.Jestem własną ikona bohatera.Żyję i cieszę się z tego.Unoszę się w szczęściu.A ty zostałeś zerem.Nic nie znaczącym.Wygrałam walkę,a nagrodą było moje życie.
Świetny. Czekam na kolejne ;D
OdpowiedzUsuńRozdział super. Z niecierpliwością czekam na następne :)))
OdpowiedzUsuńŚwietny <333
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Jest ekstra ! Czekam na następny i jak ktoś by mógł to zapraszam do mnie :) http://mycrazystorycc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń