Oddaję
w Wasze ręce kolejny, czwarty już rozdział. Mam nadzieję, że będzie się
Wam podobał, bo pisanie go szło mi dość marnie ... Liczę na Wasze
opinie w komentarzach! ;) A teraz zapraszam już do czytania :)
Lulu
Rozdział 4Budzę
się rano z poczuciem całkiem nieoczekiwanej pewności siebie. Tak, mój
plan jest jasny. Zrobię to. Zemszczę się na nich obydwu. Niech mają za
swoje. Zranili mnie. Odsuwam szybko kołdrę, wstaję i podchodzę do szafy z ubraniami. Hmmm... coś wyzywającego. Patrzę krytycznym wzrokiem na moje bluzy i t-shirty. No, zdecydowanie nie posiadam takiego stroju. A jakżeby inaczej! Przecież nie chodzę w takich ciuchach... Wyzywający strój? Nie, to nie dla mnie. A jednak muszę coś wymyślić. I nagle do głowy wpada mi pewien pomysł- Suzie! Ona na pewno coś na to zaradzi. Na klawiaturze telefonu szybko wystukuję jej numer.
- Kris?- mówi zaspanym głosem- Czemu tak wcześnie dzwonisz? Stało się coś?
- Potrzebuję twojej pomocy. Pilnie!- wykrzykuję.
- Jezu, nie krzycz mi do ucha z samego rana... No dobrze, dobrze. A o co chodzi?
- Przepraszam, już nie będę. Musisz mi pożyczyć jakiś ostry ciuch- rzucam do słuchawki.
- Co masz na myśli?- pyta zdziwiona.
- No wiesz... Coś odważnego- bełkoczę i krzyżuję odruchowo palce.
Suzie śmieje się do telefonu.
- Nabijasz się ze mnie, tak?- pytam.
Cudownie, po prostu cudownie. Wystarczająco już jestem zażenowana, a ona jeszcze się śmieje.
- Nie, już jestem spokojna. A po co ci te ciuchy?- Suzie nareszcie rzeczowo podchodzi do problemu.
Uwielbiam ją. Cała ona. Zawsze mogę na nią liczyć, nie tylko w "ciuchowych" sprawach.
- Och, nieważne. Może potem ci wytłumaczę. To jak? Dałabyś radę mi coś znaleźć?- pytam słodkim głosem.
- No dobra, to będę u ciebie za pół godziny.
- Naprawdę? Dzięki! Kocham cię, dziewczyno! - mówię radośnie.
- No wiem, nie masz wyjścia- śmieje się- To do zobaczenia.
- No jasne. Pa- rozłączam się.
Czyli ciuchy mam z głowy. Uśmiecham się do siebie.
Suzie wpada do mojego pokoju o 8.10. Lekcje zaczynamy o 9.00, więc mamy jeszcze sporo czasu.
- Ty oszalałaś! Naprawdę chcesz w tym iść?- wykrzykuje.
- Tak, Suzie- mówię pewna siebie i przewracam oczami.
- Nie rozumiem... Przecież ty się tak nie ubierasz. Tu chodzi o coś dziwnego... podejrzane to jest i to bardzo!- robi minę w stylu detektywa.
- Wytłumaczę ci to innym razem, obiecuję. Jadłaś śniadanie?- pytam, chcąc tym samym zmienić temat.
- Nie, spieszyłam się, bo miałam przywieźć ubrania pewnej nic nie mówiącej przyjaciółce!
- Wiesz, że jesteś kochana- puszczam do niej oczko- Chodź, nakarmię cię.
Gdy Suzie je śniadanie, ja wchodzę do pokoju Camerona.
- Cam, no i jak?- pytam, okręcając się wkoło i prezentując swój strój.
Jakby nie patrzeć, to on wymyślił mój plan, więc powinien teraz dokonać obiektywnej oceny przynajmniej jego części.
Mam
na sobie króciutką, obcisłą czarną spódniczkę, i miętową koszulę ze
spektakularnym jak dla mnie dekoltem. Do tego srebrne koła w uszach i
wysokie szpilki na nogach.
Mój brat otwiera szeroko oczy ze zdziwienia i przez chwilę nic nie mówi. Kręci nagle głową.
- Ty w czymś takim? Jezu, Kris, chyba przesadziłaś- wydaje się być niepewny.
- Jak to, no przecież taki był plan, nie?
-
Nawet ja nie pozwalam ci w tym iść. Nie chcę, żeby jakieś typy
obrabiały za plecami tyłek mojej siostrze- mówi stanowczo i ostro.
-
Cam! Jakie typy?! Poza tym, ty nie będziesz mi mówił, w co mam się
ubierać, a w co nie- robię naburmuszoną minę i wychodzę z pokoju.
Nie mam już ochoty na dalszą rozmowę z nim. Ależ on jest denerwujący.
Jeszcze
raz przeglądam się w lustrze. Może jednak on miał rację? Chyba
faktycznie przesadziłam... No i cały mój plan szlag trafił. Nie pójdę w
czymś takim...
Biegnę do swojego pokoju po jeansy. Postanawiam jednak zostawić koszulę. Jakaś część planu musi się zachować.
Suzie
oczywiście nie powstrzymuje się od wygłoszenia swojego niezadowolenia w
związku z moją zmianą zdania. W sumie, ma trochę racji. Spieszyła się,
żeby przywieźć mi te ubrania, a ja jednak z nich nie korzystam. No, w
pewnym sensie. Koszula w końcu jest.
W
szkole, lekcje ciągną się i ciągną. Czas tak mi się dłuży, że coraz
bardziej chcę znaleźć się już w domu. Taylor spogląda na mnie cały czas
pożądliwym spojrzeniem, jednak chyba za bardzo się krępuje, by do mnie
zagadać. Biedny chłopak, teraz czuję, że naprawdę go wykorzystuję.
Jestem zła o to na siebie. Będzie jednak musiał pogodzić się z tym, że
kompletnie nie interesuje mnie jako mężczyzna. Dobry z niego kumpel, ale
nic poza tym.
Koło
teatralne na moje nieszczęście zostaje odwołane. Panna Pogue
zdecydowała, że po ostatnim przedstawieniu należy nam się odpoczynek.
Tym samym skazała mój plan na klęskę. Czuję ukłucie rozczarowania. Zła,
podążam przez szkolny korytarz w stronę drzwi wyjściowych. Nagle słyszę
za sobą znajomy głos. Robert. Cholera, Robert! O nie! Tytko nie on! Nie
teraz!
- Cześć- rzuca spokojnie i dość przyjaźnie.
- Hej- odpowiadam, siląc się na odrobinę optymizmu w moim głosie.
-
Tak się zastanawiałem... Odwołali dzisiaj koło, więc może miałabyś
ochotę pójść na kawę... Ze mną- mówi, co chwila się jąkając.
Och, tego się nie spodziewałam. Kawa? Z nim? Hmmm... Przecież on mnie nie lubi. Ja nie przepadam za nim...
Spogląda
na mnie spod długich rzęs. Jest taki pewny siebie, a jednocześnie
niepewny. Takiego Roberta jeszcze nie widziałam. Takiego nieśmiałego.
Zwykle jest dość władczy i bardzo męski...
I teraz je zauważam... Usta. Te usta. O Jezu, chyba jest mi gorąco. Mmm... Wracają wspomnienia tamtego pocałunku na scenie. Jego usta tak
zmysłowo całowały moje. Są zdecydowanie idealne. Chciałabym jeszcze raz
poczuć je na swoich wargach.... Ta myśl pojawia się nieproszona w mojej
głowie. Co ja wyrabiam? Ganię się w duchu. Nic nas nie łączy. Nawet nie
jesteśmy kolegami. Nie przepadamy za sobą, a ja myślę o całowaniu się z
nim... Jakie to niedorzeczne...
Zza przeszklonych drzwi zauważam młodą dziewczynę. Ma długie blond
włosy. Zdumiewająco przypomina mi tą lafiryndę, z którą przyłapałam
Mike'a. No i proszę! Jak na komendę pojawia się i on. Podchodzi do niej i
namiętnie całuje. Och, nie mogę na to patrzeć. Mam zszargane nerwy
przez tego faceta. Jak on może? Już o mnie zapomniał? I to wszystko
tylko dlatego, że odgrywałam swoją rolę w cholernym przedstawieniu,
podczas którego musiałam pocałować cholernego Roberta Pattinsona! "Ale
ten pocałunek nie był taki zwykły"- szepcze mi do ucha moja
podświadomość. Ma rację. Nie był. Coś się wtedy stało dziwnego. Nie
potrafię tego nazwać...
Robert
chyba nie zauważył mojego byłego chłopaka, bo nadal patrzy na mnie
wyczekująco. I dobrze, nie musi wiedzieć, że Michael mnie zdradza.
Wystarczy, że wiem o tym ja. A to już duży problem, nie potrzeba mi
kolejnego.
Widok
Michael'a całującego się znowu z tą blondyną uczynił mnie bardziej
pewną siebie. Miłe zaskoczenie. No i te usta Roberta, które teraz
wykrzywiają się w niepewnym uśmiechu, jakby zachęcając mnie do podjęcia
decyzji. A co mi tam! Mogę iść z nim na kawę.
-
Chętnie- dukam w odpowiedzi na jego propozycję, a on znowu uśmiecha się
do mnie, tym razem z ulgą i zadowoleniem. Ja także się do niego
uśmiecham i razem kierujemy się w stronę wyjścia. Zatem czeka mnie kawa z Robertem
Pattinsonem...
Rozdział świetny. Czekam na kolejny. Mam nadzieję że Kristen odpuści sobie tą zemstę a kawa a na kawie z Rob'em wydarzy się coś znaczącego dla nich ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na tej kawie wydarzy się coś wiecej. A co do rozdziału świetny.
OdpowiedzUsuń