Zapraszam na drugi rozdział naszego wspólnego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zachęcam do komentowania i życzę miłej lektury :)
Pozdrawiam,
Misia ;)
Poruszam się zwinnie po
scenie, mówię swoje kwestie. Nikt tak naprawdę nie wie, jak bardzo
się stresuję. Moje dłonie lekko się pocą, a ja sama czuję, że
jest mi słabo. Denerwuję się zmianą, która została wprowadzona.
Czy będę potrafiła
normalnie go pocałować? Bez jakiejkolwiek odrazy?
Kątem oka zerkam na
Roberta, który właśnie zbliża się do mnie. Jego ruchy są
płynne, przykuwające uwagę. Sama nie potrafię odwrócić wzroku.
Wpatruję się w niego z lekkim przerażeniem, lecz gdy staje przede
mną i patrzy mi prosto w oczy, czuję jakąś niewidzialną siłę
popychającą mnie do przodu. Robię więc krok i unoszę głowę, by
móc widzieć go bez przeszkód. Jego szaro-niebieskie oczy
hipnotyzują mnie, zniewalają, nie pozwalają na jakiekolwiek
zawahanie.
-Dwa ciała, jedno serce,
jedna dusza...- wypowiadam ostatnią kwestię, kładąc dłonie
płasko na jego twardej piersi.
Pochyla się nade mną.
Czuję jego ciepły, ciężki oddech na swojej twarz. Miętowy zapach
uderza w moje nozdrza, odurza mnie, a dodatkowo jego woń sprawia, że
moje zmysły wariują. Po raz pierwszy nie mam nad nimi władzy. Nie
wiem, co się dzieje. Moja początkowa dezorientacja zamienia się w
desperację, silną potrzebę.
Usta chłopaka rozchylają
się, a ja oblizuję swoje wargi, widząc to. Sunę dłońmi w górę
jego piersi, masując przy tym jego umięśnione ramiona.
W końcu wplatam palce we
włosy Roberta, co jest dla niego zachętą do zrobienia kolejnego
kroku. Czas na ostatnią scenę.
Rozumiejąc mój znak,
pochyla się jeszcze bardziej i muska delikatnie moje usta swoimi.
Czuję przyjemną miękkość i intrygujący, nieznany mi smak.
Zaciekawiona unoszę się na palcach i całuję go jeszcze mocniej.
Nie odpycha mnie.
Jego ramię oplata mnie w
talii, przyciągając do siebie tak, że muszę się delikatnie
odchylić, by było mi komfortowo. Wolną dłoń wplata w moje
długie, rozpuszczone włosy.
Przyjemny dreszcz
przechodzi przez całe moje ciało, nie pomijając żadnej części.
Czepiam się chłopaka, całując go z dotąd nieznaną mi pasją,
namiętnością.
Robertowi najwyraźniej to nie przeszkadza, gdyż sprawnie wsuwa swój język do moich ust, a ja przyjmuję go z radością. Złączam go ze swoim w zmysłowym tańcu, w którym każde z nas walczy o dominację. Moje dłonie przeczesują jego i tak już zmierzwione włosy, masując od czasu do czasu jego kark.
Robertowi najwyraźniej to nie przeszkadza, gdyż sprawnie wsuwa swój język do moich ust, a ja przyjmuję go z radością. Złączam go ze swoim w zmysłowym tańcu, w którym każde z nas walczy o dominację. Moje dłonie przeczesują jego i tak już zmierzwione włosy, masując od czasu do czasu jego kark.
Każdy nerw w moim ciele
daje mi o sobie znak, drżąc z podniecenia, a ja nie wiem, co się
ze mną dzieje. Nie poznaję swojego ciała. Reaguje na taką
pieszczotę jak nigdy.
-Psst... Starczy... Już
starczy...- ledwie słyszę pouczający szept zza sceny.
Rozpoznaję ten głos po
dobrych 10 sekundach. Pani Pogue.
Otwieram oczy i spoglądam
w lekko zamglone ślepia Roberta. Wtedy docierają do mnie wszystkie
wydarzenia. Sztuka. Ostatnia scena. Pocałunek. Pocałunek z
Robertem!
Początkowo chcę od niego
odskoczyć, lecz przypominam sobie, że ogląda nas może z tysiąc
osób. Powoli więc przerywamy tę pieszczotę i słyszymy gromkie
brawa.
Spoglądam w prawą stronę i widzę, jak każdy po kolei wstaje, klaszcząc z zadowolenia. Wszyscy są zachwyceni naszym występem, poza jedną osobą.
Spoglądam w prawą stronę i widzę, jak każdy po kolei wstaje, klaszcząc z zadowolenia. Wszyscy są zachwyceni naszym występem, poza jedną osobą.
Michael siedzi i patrzy
się z nienawiścią w naszą stronę. Dopiero w tym momencie
zauważam, że wciąż jestem w ramionach Roberta. Ostrożnie więc
wyplątuję się z objęć i staję obok niego. Cała nasza ekipa się
kłania i kurtyna się zasuwa.
Patrzę lekko speszona na
chłopaka, który nic nie mówi. Spogląda jedynie na mnie w
milczeniu. Jego oczy świecą delikatnie w ciemności, co jeszcze
bardziej mnie dekoncentruje.
-Rob...- zaczynam, lecz
słyszę, że ktoś biegnie w naszą stronę.
-Boże! Kochani, to było
cudowne!- ściska nas mocno pani Pogue.- Z tym pocałunkiem troszkę
zaszaleliście, ale widowni się to najwyraźniej podobało...
Naprawdę gratuluję- całuje nas w policzki i biegnie dalej.
Światła się zapalają i
widzę chłopaka już bez przeszkód. Otwieram usta, by mu coś
powiedzieć, gdy znowu słyszę kroki. Nerwowe kroki. Michael.
-Hej! Palancie, uważaj
trochę co? Tak się chyba nie całuje dziewczyny, która jest
zajęta!- mój chłopak podchodzi do Roba i lekko go popycha.
Staram się go od niego
odciągnąć, lecz ten jest zbyt silny. Robert patrzy na mnie,
unosząc brew, po czym odwraca się do Mike'a.
-Posłuchaj, to była
tylko sztuka, tak? To jest Twoja dziewczyna i ja do niej nic nie mam,
jasne?- ma zamiar odejść, lecz Michael go zatrzymuje i uderza
prosto w twarz.
Krzyczę przestraszona.
Chcę ich rozdzielić, jednak obaj rzucają się na siebie.
Wiem, że Mike przesadza,
lecz z drugiej strony czuję, że jednak ma racje.
Rob nie całował mnie
tak, jak robią to profesjonaliści. Ja sama tak go nie całowałam.
Czułam się, jakbym była na właściwym miejscu, ale to było
irracjonalne, gdyż nienawidzę Roberta. Jest chamski, pewny siebie,
przystojny, cholernie przystojny...
Dosyć! Co się ze mną
dzieje?!
Patrzę na chłopaków,
którzy są już porządnie poobijani.
-Przestańcie!
Zachowujecie się jak dzieci! To nic nie znaczyło! To był zwykły
pocałunek na potrzeby sztuki! Ty- wskazuję Mike'a- uspokój się. A
ty- odwracam się w stronę Roberta- lepiej już idź, okay?
Przytakuje i bez słowa
rusza do wyjścia. Odprowadzam go wzrokiem i czuję się podle. Nie
wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że zrobiłam coś złego. Patrzę
na Mike'a i widzę, jak mięsień jego twarzy groźnie drga. Unoszę
brew w pytaniu, lecz ten mnie omija.
-Chodź! Odwiozę Cię do
domu i wrócę do siebie!- krzyczy przez ramię.
Wzdycham ciężko i
podążam za nim.
Gdy wychodzę, widzę po
prawej stronie jakąś postać. Wytężam wzrok i rozpoznaję ją od
razu.
Robert patrzy na mnie
przez chwile, po czym odwraca się i idzie w przeciwnym kierunku.
Czuję, jak moje serce wyrywa się, by biec za nim, lecz ignoruję to
uczucie i wsiadam do samochodu Michael'a.
Ruszamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz