poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 1- Chwila prawdy, na którą czekaliśmy długie cztery miesiące

Cześć!
Mam ten niezwykły zaszczyt zaprosić Was, naszych czytelników, do przeczytania pierwszego rozdziału na naszym blogu, który jest mojego autorstwa.Mam nadzieję, że Wam się spodoba i będziecie nas coraz liczniej odwiedzać. Liczymy na Wasze opinie i komentarze :) Pozdrawiam gorąco :D (Za ewentualne błędy z góry przepraszam).
                                                                                                                                             Lulu

                                                                                                    

- Kris, do cholery, chodź już!!- słyszę rozwścieczony głos mojego chłopaka.
- No idę przecież!- odkrzykuję.
 Pospiesznie zbieram rzeczy i pakuję je do torby. Chwytam scenariusz, okulary przeciwsłoneczne, telefon i zbiegam na dół po schodach. Michael czeka w drzwiach ze skrzyżowanymi na piersi rękami i zagniewaną miną. Patrzy na mnie z dezaprobatą. Wkładam buty i podchodzę nieśmiało do niego. Kładę mu dłoń na policzku.
- Nie gniewaj się na mnie.- mówię czule i całuję go w usta.
Wzdycha i widzę, że przeszły mu już wszystkie humory.
- Nie gniewam się, ale dzisiaj jest twój wielki dzień, a ty się spóźniasz.
- No to na co czekamy?! Jedziemy!- wykrzykuję radośnie.
Gdy dojeżdżamy na miejsce, pierwsze co, a raczej "kto" rzuca mi się w oczy, to Robert. Stoi zniecierpliwiony przed budynkiem naszego liceum. Wysiadam z auta.
- No, gratulacje, że wreszcie raczyłaś się zjawić!- krzyczy i wchodzi do środka.
Przewracam oczami. Boże, on jest czasem taki złośliwy. Mam go serdecznie dość w takich momentach. Mój wieczny konkurent.
Retrospekcja
- Witam państwa na naszych pierwszych w tym roku zajęciach koła teatralnego. Jestem Zoe Pogue. Myślę, że najpierw trochę was poznam, a potem przejdziemy do jakichś prostych ćwiczeń. Może ty pierwszy nam się przedstaw- panna Pogue wskazuje na chłopaka w brązowej koszuli w kratę. Ma jasne, zmierzwione włosy i szaro-niebieskie oczy. Jest dość atrakcyjny, ale to akurat mnie nie interesuje.
- Nazywam się Robert Pattinson, mam 17 lat. Do tej pory nie  miałem do czynienia z prawdziwym aktorstwem, występowałem jedynie w szkolnych przedstawieniach no i przez kilka grałem w jednym z teatrów w Londynie.- mówi pogodnie. Jak dla mnie - zbyt pogodnie.
- Witam Robercie. Dobrze, teraz ty nam się przedstaw- wskazuje ręką na mnie.
Nie lubię się tak wypowiadać na swój temat. Dość niechętnie przedstawiam tylko najistotniejsze rzeczy.
- Jestem Kristen Stewart. Mam 17 lat. Z aktorstwem miałam styczność w kilku małych produkcjach i w jednej dość istotnej, a konkretnie w filmie "Azyl", gdzie miałam zaszczyt zagrać u boku Jodie Foster. Ta rola dała mi dużo cennego doświadczenia i wskazówek.
Następnie panna Pogue zapoznaje się z resztą uczniów. Robert zerka na mnie co jakiś czas dość dziwnym spojrzeniem. Zdecydowanie działa mi tym na nerwy.
- Dzisiaj w parach zagracie kilka krótkich scenek, żebym mogła zobaczyć jak duże są wasze zdolności- nauczycielka przedstawia nam plan dzisiejszych zajęć- Kristen, Robert, będziecie razem w parze....- i dalej przydziela uczniom partnerów, a ja w tym czasie krzyczę w duchu, że Robert ma grać ze mną.
Dostaliśmy krótkie scenariusze. Po ich przeczytaniu mamy teraz chwilę czasu na przemyślenie, jak chcielibyśmy zagrać. Mówię swoją kwestię, a Robert patrzy na mnie, jakby nie był do końca przekonany, co do mojego aktorstwa.
- Myślę, że powinnaś powiedzieć to inaczej- i znowu zaczyna wygłaszać te swoje "cenne rady", a mnie trafia szlag. Nie mogę go słuchać. Działa mi na nerwy, to tak, jakby wszystko wiedział lepiej.
Koniec retrospekcji
I tak chyba zostało do teraz. Ale cóż, dzisiaj wielki dzień. Odgrywamy naszą długo przygotowywaną sztukę. Nawet nie mam tremy. Czuję,że po tylu miesiącach prób wszystko pójdzie zgodnie z planem...
Po ubraniu się w kostium młodej szlachcianki, kieruję się w stronę panny Pogue. Mówi coś do Roberta. Nagle zerka na mnie i gestem prosi abym podeszła.
- Kristen, gdzieś ty była?!- jest cała w nerwach.
Próbuję jej wyjaśnić, ale ona ucisza mnie ruchem dłoni.
- Dobra, nie mamy na to czasu. Słuchaj, musimy wprowadzić pewne zmiany.- mówi stanowczo.
- Ale jak to?- jestem zaskoczona.
- W ostatniej scenie będzie pocałunek. No przecież nie możemy tak skończyć..- wyjaśnia i ręką pokazuje scenariusz.
- No ale przecież my nie damy rady, tak bez próby...
- Dacie radę, przecież jesteście genialni!- zapewnia i odchodzi pospiesznie na miejsce za kulisami.
Powoli podążamy za nią, uzgadniając, jak mniej- więcej powinna wyglądać ta ostatnia nieszczęsna scena pocałunku.
Boże! Pocałować Roberta! Dlaczego?! Tylko nie to! Zerkam w prawo i widzę uśmiechniętego od ucha do ucha Michaela. Posyłam mu nadąsaną minę. On, widząc to, ruchem palców poleca mi, bym także się uśmiechnęła, ale ja tylko kiwam głową i odchodzę za kulisy.
- Panie i panowie zapraszamy na spektakl!- słyszę głos prowadzącego.
A więc to teraz. Zaczyna się. Chwila prawdy, na którą razem z Robertem i panną Pogue czekaliśmy długie cztery miesiące. Kurtyna podnosi się w górę, a my przechodzimy do świata szlachciców, królów i sarmatów. Już nie jesteśmy Kristen i Robertem. Teraz mamy inne, nasze drugie życie, gdzie jesteśmy tym, kim chcemy być. Gdzie prawdziwie jesteśmy wolni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz